Rozwój i to wszystko co się dzieje w Ikea powinno być notowane i publikowane w spisach bibliotecznych, jako niezależnie prowadzone badania nad stanem i rozwojem społecznym naszego kraju.
Nie pamietam już kiedy IKEA jako miejsce zakupu mebli zaczęła mnie zwyczajnie wkurwiać. Czy jak zostałem przytrzaśnięty w drzwiach obrotowych trzy razy z rzędu, czy wtedy, gdy kolejny raz idąc nieskończoną alejką po jakiś dzbanek trafiałem we wszystkie możliwe tony przepracowanego, śmierdzącego potu unoszącego się tuż spod cekinowych bluzeczek radosnych amatorek wyposażenia wnętrz z wyższych sfer.
Cały ten piękny wizerunek uśmiechniętych twórczyń na tle swoich designerskich produktów udekorowanymi szwedzkimi nazwami miast jako ziemia obiecana taniego designu padło niczym stolica, tyle, że pod naporem lokalsów a nie najeźdźców. Chociaż lokals to najeźdźca teraz, do których i ja się zaliczam.
Zakładam, że Black Red White, czy meble Emilia mają w strategii marketingowej wysyłanie wszystkich swoich lojalnych klientów kochających kwieciste kanapy do Ikea w celu posiłku. O ile kuchnia jeszcze kiedyś była tylko dodatkiem, o tyle stała się głównym celem wizyty rodzin, które za klopsy pokonają 12 rzek, 8 mostów i zużyją 37 litrów gazu aby dojechać odpowiednio wcześnie na zawody ładowania kopców kreta w barze sałatkowym bez zmowy cenowej. Prawdopodobnie stołówka więzienna na Rakowieckiej przejawia więcej zachowań ludzkich i zarazem empatii wśród klientów niż ta, która stała się kontaktem przeciętnego polaka z kuchnią europejską poza Egiptem. Jeśliby teraz, z dnia na dzień, zlikwidować ten catering gości festiwalu Disco Polo, prawdopodobnie wszystko wzięłoby w łeb i nigdy by już nie sprzedano ani jednego krzywego lustra 9,99 PLN zdobiącego penthouse’y na Tarchominie.
Zresztą to pierwsza fala kulinarna, do zdobycia są dwie mety, ponieważ tuż za kasami, gdzie można zapłacić za kubeczek, obrus oraz zestaw wieszaków jest największa świątynia hazardu ludzi posiadających monety i głód. Stojąc przy kasie można zająć punkt widokowy i obserwować jak fala migrantów z niedowierzaniem wymienia 5 zł na 5 hotdogów, które mogą oblać dowolną ilością ketchupu bądź mniej popularnej musztardy. Jakiś czas temu część ekspedientek zakładam, że zmarła z wycieńczenia próbując nakarmić właścicieli nielicencjonowanych instalacji gazowych nieskończoną ilością hot dogów, więc pojawiły się automaty, które wbrew zapewnieniu Japońskich twórców, że działają przez miliard zamówień, po tygodniu zaczęły się psuć z przerobienia, zawiązały związki zawodowe i strajkują losowo pozbawiając marzeń wybranych przyjezdnych. Ślizgające się w musztardzie stare baby ,nie mogące dźwignąć ilości jedzenia w sklepie „Wszystko za jeden zł jest jadalne” są atrakcją samą w sobie, warto więc mieć zajęty dobry, wspomniany punkt obserwacyjny.
Dodatkowo równając intelektualnie do swoich nowych klientów Szwedzki dobroczyńca zaczął umieszczać instrukcje korzystania z suszarek do rąk w toaletach, chociaż patrząc na design urządzeń Dysona przekonany jestem, że większość z domorosłych architektów współczesnych wnętrz oddawała do nich mocz. Co ciekawe sam byłem też świadkiem wielokrotnie sytuacji, kiedy z suszarki korzystały osoby nie myjące rąk, ale zakładam że nie wytarcie w gacie oszczanych rąk ale właśnie możliwość ich osuszenia jest dokładną odpowiedzią na sumę potrzeb nowej fali młodego mieszczaństwa.
Drobnymi krokami, małymi nie widocznymi posunięciami zmieni się też asortyment, aby kwieciste emblematy, ciapkowate wzornictwo wzorek po wzorku pojawiało się na coraz to nowych produktach, dzięki czemu gwiazdy w panterkach odnajdują swą rozdrobnioną duszę w poszczególnych Horkruskach miast Szwecji. 30 lat kredytu surowego deweloperskiego wnętrza pozwala na sukcesywną przemianę go w tak bliską izbę z wiatrołapem i pawlaczem oraz elementami dekoracji tak bliskimi sercu, które zostało rozerwane dnia pracy pierwszego w stolicy.
Dział sztuki wydaje się ewoluować niczym lampki biurkowe – w znakomitym kierunku. I tak tęsknoty za napierdalającym psem na podwórku przez 24 godziny na dobę, wydają się być ogłuszane poprzez malowidła znakomitych atrakcji turystycznych Paryża czy dojrzałym okresem Warhola. Dzięki bogu jest też opcja ucieczki w wielkomiejskość i tak oto kolorowa taksówka na tle czarnobiałej ulicy Brooklinu pieści wyobrażenia prawdziwej wolności. Ale co to za wolność jak pies mający z dwóch stron odbyt nie napierdala pod oknem. Żadna wolność. Za 10 lat wszystkie mielone w tym kraju będą okrągłe. Tyle, że bez żurawiny i bez sosu. Zbędne dodatki przecież się nigdy nie przyjmują.